Skip to main content
Szkolenia Lean często rodzą pytania: Co mi to da

Zaangażowanie w szkolenia – czyli co ja z tego będę miał

Film „The Day After” można zaliczyć do gatunku katastroficznych, a właściwie post-katastroficznych. Wojna atomowa niszczy świat, a ocalała garstka ludzi próbuje jakoś zorganizować sobie życie. Dlaczego o tym piszę? Zauważam, że szkolenia, to często taki wybuch bomby atomowej w głowach uczestników. Poznają nowe metody (to można w taki sposób?), odkrywają na nowo potęgę systematycznego działania (tyle razy próbowałem, ale bez metody), zauważają, że zmiany wprowadzane małymi krokami nie muszą być bolesne (to może nie wywoła oporu…). A jednak, „dzień po” okazuje się taki sam jak „przed”. Uczestnicy pytają samych siebie, co po szkoleniu/kursie należy zrobić? jak zacząć? To może byłoby najmniejszym problemem, gdyby nie – dość powszechna – postawa przełożonych, którzy wysłali swoich pracowników na taki kurs, a czasem wysłali samych siebie. Zastanawiają się: co ja z tego będę miał? Zarówno uczestnicy, jak i sponsorzy kursu zwykle nie potrafią sami tego jasno określić.

Pytaj już przed szkoleniem

Przede wszystkim takie pytanie należało sobie zadać przed podjęciem decyzji o wzięciu udziału w danym programie szkoleniowym. Prowadzący nie może precyzyjnie odpowiedzieć, jakie korzyści odniesie firma, której pracownicy zdobędą nowe kompetencje w zakresie nieustannego doskonalenia. Oczywiście, można podać kilka przykładów, jak np. 30% zmniejszenie stanów magazynowych w okresie 6 miesięcy, czy 40% skrócenie jakiegoś procesu produkcyjnego w 3 miesiące. To są jednak tylko przykłady książkowe, zrealizowane w innych firmach.
W polskich firmach, wśród kadry zarządzającej słabo działa prosty (moim zdaniem) schemat podejmowania decyzji:

Identyfikacja potrzeby biznesowej -> dobór odpowiednich metod (w tym szkoleń) -> wdrożenie rozwiązań

Na szkolenia/kursy wysyła się pracowników, bo są „fajne”, albo „trzeba zadbać o rozwój pracowników”, bardzo często, bo „mamy na to wyznaczony budżet”. Tylko brak w tym wszystkim sensownego celu. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad powstało wiele nowych (prywatnych) uczelni, które dobrze wywiązują się z zadania przekazywania wiedzy, także tej stosowanej praktycznie. Co z nią zrobić, to już sprawa studentów. Biznes powinien inwestować w szkolenia, które przynoszą konkretne, wymierne efekty, ale tego (generalnie) nie robi. Brakuje przejścia od poznania nowych metod do ich wdrożenia, brakuje jasno wyznaczonego celu i rozsądnego oszacowania korzyści. Pewien młody człowiek, uczestnik jednego z cyklów szkoleń, jakie prowadzę, zadzwonił do mnie i powiedział: „Henryku, głowa parzy mnie od pomysłów, ale szef kazał wracać mi do pracy i nie zawracać sobie głowy. Co mam zrobić?” Jeżeli przełożeni nie potrafią wyznaczać konkretnych celów, to ja się pytam „czy leci z nami pilot?”

broken-airplane-plane-old
Pozostając w kręgu tematyki filmowej. Ostatnio miałem okazję obejrzeć film „Marsjanin” z Mattem Damonem. Znakomity przykład tego, jak pomysłowy może być człowiek walczący o przetrwanie. Silna motywacja (przeżyć), ograniczone do minimum środki, presja czasowa oraz perfekcyjne planowanie i realizacja. Tylko czy trzeba zostać na Marsie, by w taki sposób wykorzystywać swoje możliwości?

Henryk Metz

Henryk Metz

Autor bloga “Moje spojrzenie na ciągłe doskonalenie przedsiębiorstw.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *