Tym razem nie będę wymyślał karkołomnych alegorii. Wystarczą mi przykłady, choćby widoki z mojego okna podczas śniadania. Jest krótko przed godziną ósma rano. Za oknem mokro i zimno. Dzieci idą do pobliskiej szkoły. Kilku panów czeka przy koparce… Na co? Nie wiem.
Przyjechali do roboty po siódmej. Prawdopodobnie będą układać w ziemi jakieś rurki – robią to od kilku dni. Czekają. Jeden z nich postanowił zająć się czymś i „posprzątać” ulicę. Wybiera co większe bryły błota pozostawione tam przez wspomnianą wyżej koparkę i profesjonalnie wykonywanym wolejem wykopuje je z jezdni na chodnik.
Piruety na błocie
Drugi pan wpada na lepszy pomysł. Wyszukuje mniejsze bryły błota, staje na nich jedną nogą i wykręca piruety. Tak, nie żartuję: czterdziestoletni człowiek z nudów kręci bączki na śliskim błocie. Dzieci przechodzą obok i mają uciechę.
Panowie w ciągu 5 dni ułożyli może 25 metrów rury, a właściwie rurki średnicy około 15 centymetrów w rowie kopanym w rozmiękłym gruncie po zdjęciu cienkiego asfaltu chodnika. Wykorzystywany sprzęt: dwie koparki – duża i malutka – jedna wywrotka. Sprzęt cały czas dostępny na tym „placu robót”.
Prawdziwa historia o (braku) motywacji
Nie wymyśliłem tej sytuacji, to dzieje się (nadal) naprawdę, tuż pod moim oknem. Nie wiem, co to za firma, ale najprawdopodobniej to nie państwowy gigant skierował do pracy tych robotników. Jak to zostało wycenione i kto za to płaci także nie wiem. Jednak to, co mam okazję obserwować nadaje się na gotowy scenariusz znakomitej komedii, jak za czasów PRLu.
Ta sytuacja obnaża wszelkie możliwe rodzaje marnotrawstwa, ściśle powiązane z brakiem motywacji na każdym poziomie: od zarządu, poprzez kierownictwo, do bezpośrednich wykonawców. Zarząd nie nadzoruje, kierownictwo źle planuje, albo wcale nie planuje, pracownicy się nudzą.
Do 16-tej jeszcze czas…
W sytuacji takiej jak ta, łatwo zauważyć przejawy niegospodarności. W firmach, gdzie praca realizowana jest przy biurkach, nie widać tak wyraźnie, czym pracownik się zajmuje. Pamiętam człowieka w pewnej firmie, który wsiadając do windy na 4 piętrze z zamiarem odwiedzenia bufetu na piętrze 7, gdy zorientował się, że jedzie na parter powiedział: „mi się nie spieszy, do 16 jest dużo czasu”. Bywają dni, kiedy postawa „zrobię to, co mi szef każe” bardzo mnie irytuje. Kompletny brak inicjatywy, motywacji.
Motywacja i opór – bliźnięta nierozłączne
Brak motywacji rodzi opór. Po co się angażować, kiedy można tylko wykonywać polecenia i realizować (?) to, co jest zapisane w zakresie obowiązków? Brak motywacji i opór to bliźnięta syjamskie – nierozłączne. Uważam, że opór można zneutralizować tylko wtedy, gdy motywacja do samodzielnego działania, samodoskonalenia jest wystarczająco silna. Drugi warunek konieczny to masa krytyczna. Pojedynczy, silnie zmotywowany pracownik nie pociągnie za sobą innych. Będzie postrzegany jako dziwak, szkodzący grupie nadgorliwiec. Tylko odpowiednia liczba pracowników wprowadzających udoskonalenia z własnej woli może pokazać innym, że nie ma odwrotu.
Co jutro zobaczę za oknem? Faceta kręcącego piruety na błocie? Być może, a dzieci patrzą jak „nasi ojcowie pracują” (hasło modne w PRLu).